Rosolini,
które poznalismy po raz pierwszy podczas podczas poszukiwań własciciela
domku zaraz po przyjeżdzie nie wywarło na nas pozytywnego wrażenia. Ciasne
uliczki, brak czegokolwiek ciekawego poza wysokimi ścianami kamienic. Może
z tego powodu zwiedzanie miasta pozostawilismy sobie na ostatni dzień.
Jakże mozna sie pomylić oceniając na pierwszy rzut oka !
Rosolini
powstało tak naprawdę w XVI w. Oczywiscie zachowały sie pozostałości wcześniejszego
osadnictwa w obszarze okreslanym jako Castello Platamone gdzie przetrwały
ślady podziemnych, wczesnochrześcianskich kosciołów, jednak znakomita wiekszość
zabytków w mieście to buowle powstałe w XIX w i pózniej. Zaliczyć do nich
mozna:
-
Katedre Świętego Józefa
-
Kościół św Franciszka
-
Kościół Santa Caterina
-
Kościół Świętego Krzyża
-
Sanktuarium Najświętszego
Serca
-
Fontanna Trytona
-
Madonna XVII wieku
Byc
moze tak późna chronologia zabytków spowodowała, że miasto nie trafiło
na karty przewodnika Wiedzy i Życia nt. Sycylii. Jednak jesli poszukujecie
prawdziwie włoskiej atmosfery, bez natrętnej obecnosci turystów Rosolini
jest znakomitym wyborem. Miasto jest centrum bardzo rolniczej okolicy i
jako takie nie posiada przemysłu. Ludzie żyja tu niespiesznie. Wieczorem
gdy przechadzamy sie uliczkami, trzeba zaznaczyć - bardzo zadbanymi uliczkami
- spotykamy starszych ludzi rozmawiajacych na ławeczkach, pełne bary romawiajacych
i grajacych w karty Włochów (Włoszki nie preferuja takiego spędzania wolnego
czasu), otwarte jednak raczej pustawe sklepy w których sprzedawcy nudza
sie czekajac na klienta. Oczywiście jak wzędzie i tu wielu fanów ma piłka
nożna. Pomimo, ze miasto ciasno zabudowane jest kamieniczkami znalazło
sie miedzy nimi miejsce na boisko i przyznam, ciekawie wyglada taka "dziura"
w zabudowie z zielona murawą w środku miasta.
W
Rosolini po raz pierwszy na wyspie spotkalismy ślady prawdziwej mafii.
Na jednym z placów mieszkańcy ustawili pomnik pamięci ofiar tej organizacji.
Działa tu również Associazione antiracket Antiusura Rosolini "Saro Adamo"
pomagajace pokrzywdzonym przez przestepczość.
Nie
liczcie jednak będąc tu w wakacje na jakies szaleństwa gastronomiczne.
Otwarte są tu jedynie pizzerie, które tutaj jak w całych Włoszech są zaledwie
stoiskami z pizzą na wynos, kawiarnie i lodziarnie. Zapytany o ten stan
rzeczy Massimo Sipione - właściciel domku w którym mieszkamismy - poinformował
nas, że ... sa wakacje. Tzn że restauratorzy z braku klienteli, która wyjechała
odpocząc za miasto pozamykali lokale i też gdzies wybyli. A że turyści
to tu zjawisko bardzo egzotyczne ... Massimo chcąc nam zrobic uprzejmość
poprosił jednego ze swoich znajomych o otwarcie restauracji. Bylismy jedynymi
gośćmi w bardzo eleganckim lokalu z kelnerami pod muchą i z brylantyna
na włosach. I najważniejsze - spróbowalismy naprawde dobrych dań
i to nawet niedrogo .
Na
koniec kilka słów o okolicy. Wokół miasta znależć mozna pola, pola i jeszcze
raz pola usptrzone czesto foliowymi namiotami. Miejscowi rolnicy pracowicie
orzą ziemię upstrzoną wielkszymi i mniejszymi kamieniami. Stąd może tyle
murków, które pracowicie ułozono wzdłuż dróg i w poprzek pół. Cos z tymi
kamieniami trzeba robić .
Podróżując lokalnymi drogami zainteresowały mnie czerwone domki z oznaczeniem
CASA CANTONIERA. Massimo twierdzi, ze te domki to miesce przechowywania
narzędzi do konserwacji dróg. Mam nadzieje, ze dobrze go zrozumielismy.
|
   
      
OKOLICA
  
   
|